Warszawski zespół metalowy Lostbone wydał ostatnio swoją trzecią płytę „Ominous” i pod koniec marca wyruszył w trasę koncertową pod nazwą – Metalowa Trasa Roku. Więcej szczegółów dotyczących zarówno płyty jak i trasy dowiecie się z wywiadu jaki przeprowadziłem z gitarzystą zespołu Przemasem.

KornFanHead: Ominous to trzeci album w dorobku waszego zespołu . To właśnie z tą płytą pojawiacie się na naszych łamach. Może nakreślisz naszym czytelnikom w skrócie jak i gdzie to się wszystko zaczęło, oraz co do tej pory macie w swojej dyskografii?

Przemas: Pierwsza płyta „Lostbone” ukazała się w 2008, a „Severance” w 2010 roku. Oprócz tego mamy na koncie dwie Epki i kilka kompilacji. Zespół powstał w 2005 roku w Warszawie, a obecny skład w 2008. Nie ma sensu abym recytował dostępną na naszej stronie biografię, ale ogólnie dużo się dzieje, gramy sporo koncertów i można chyba powiedzieć, że mamy lekkie muzyczno-zespołowe ADHD (śmiech).

KFH: Tak przedstawia się wasza historia, przejdźmy więc do teraźniejszości. Ominous to świeża płyta, która ukazała się w styczniu tego roku. Jaka była geneza jej powstania?

Przemas: Album powstawał mniej więcej półtora roku. Po raz pierwszy nagrywaliśmy w Sound Division Studio i jesteśmy bardzo zadowoleni zarówno z wyboru miejsca, jak i współpracy z Filipem „Heinrichem” Hałuchą, czyli osobnikiem odpowiedzialnym za finalne brzmienie instrumentów, miks i mastering. Po raz pierwszy zaprosiliśmy też na taką skalę gości. W trzech numerach zaśpiewali: Shiro z francuskiego L‘Esprit Du Clan, Filip z The Sixpounder, Kroto z Hope i Robert  - wtedy jeszcze z Carnal. Oprawę graficzną zrobił nam po raz kolejny nasz kumpel – Kacper Rachtan, którego dziełem są też okładki „Severance” i „Split It Out”. Zarówno w naszym odczuciu, ale też z opinii jakie do nas docierają, wyszedł nam najbardziej zróżnicowany, jak do tej pory materiał, a przez to chyba jeszcze bardziej żywiołowy i brutalny.

KFH: Na waszej stronie internetowej można przeczytać, że na płycie oprócz totalnie szybkich i wściekłych kawałków, pojawiły się zdecydowanie najwolniejsze i najcięższe utwory w waszym dorobku. Czy taki stan rzeczy był planowany wcześniej czy wyszło to później podczas pracy nad materiałem?

Przemas: My niczego nie planujemy jeśli chodzi o tworzenie muzyki. Utwory są wynikiem i zapisem naszych stanów umysłowo-emocjonalnych w danym okresie czasu, a interakcja między nami jest na tyle fajna, że w naturalny sposób nowy materiał ukierunkowuje się w taką, a nie inną stronę. Dzięki temu nigdy do końca nie wiadomo co z tego wyjdzie, zanim nie skończymy. Poprzednie, dwie płyty, pomimo, że były od siebie znacząco różne – były rozpędzone od początku do końca, nawet wolniejsze fragmenty, były dość szybkie (śmiech). Przy „Ominous” zaczęły pojawiać się nieco bardziej przestrzenne pomysły, cięższe i wolniejsze, jeszcze skrajniej zróżnicowane rytmicznie. W naszym odczuciu, dzięki temu nasza muzyka zyskała jeszcze więcej energii i mocy. A koncerty potwierdzają „żywiołowość” nowych numerów.

 

 

KFH: Powiedz może coś więcej o trasie koncertowej w którą właśnie wyruszyliście.

Przemas: Jesteśmy po pierwszym weekendzie i jest do przodu! A na dodatek gramy w gronie samych znajomych i atmosfera w busie, na scenie i poza nią jest mówiąc ogólnikowo wesoła (śmiech). Zaliczyliśmy już awarię i pożar busa, ale że nasz kierowca – Skorpion zjadł zęby na wożeniu zespołów, a i z nami nie pierwszy raz ma do czynienia – nic nas nie zatrzyma (śmiech)! Przed nami jeszcze 11 koncertów, wszystkie według formuły, że nie ma headlinera i supportów – są kumple, czyli co koncert gramy w innej kolejności plus zaproszone zespoły. Przekorna nazwa trasy wzbudziła trochę emocji (Metalowa Trasa Roku przyp. -KornFanHead), niestety niektórym fanom metalu brakuje dystansu, ale o to nam chodziło (śmiech). Wiesz – żaden z nas bez względu na stan upojenia nie twierdzi, że jesteśmy ponad zespołami jak, Behemoth, Acid Drinkers, Vader, Decapitated itd. Wiemy, że niektórym trudno to skumać, ale chcieliśmy nazwać trasę po polsku, a „Zniszczyć Wszystko” było już zajęte, więc zaryzykowaliśmy mały pstryczek w poczucie humoru odbiorców (śmiech). Na szczęście nie brakuje wyluzowanych fanów mocnego grania!

KFH: A co po trasie koncertowej. Są już jakieś plany kiedy dobiegnie ona końca?

Przemas: Granie koncertów to esencja Lostbone, a co za tym idzie nie mamy zbyt długich przerw od koncertów. Obecna trasa potrwa do końca kwietnia. Potem jest okres juwenaliowy i wakacyjny, więc faktycznie nie będziemy grać zbyt dużo, ale pewnie pojawią się pojedyncze koncerty. Kolejna tura nastąpi mam nadzieję na jesień i zimę. Równolegle z koncertami idzie promocja płyty w mediach, pracujemy też nad kolejnym klipem, tak więc cały czas coś się dzieje.

KFH: A co się dzieje przed waszym wejściem na scenę? Czujecie stres, napięcie czy też wychodzicie przed publiczność całkiem naturalnie?

Przemas: To raczej ekscytacja niż stres. Czujemy się na tyle pewnie w tym co robimy, że sprawia nam to zajebistą przyjemność. Nerwy oczywiście się zdarzają, ale jeśli już to w wyniku problemów organizacyjnych lub technicznych. Jak już wspomniałem koncerty to dla nas kwintesencja bycia zespołem. Podejrzewam, ze jesteśmy od tego uzależnieni, bo gdy dłużej nie gramy koncertów, to zaczyna nas roznosić!

KFH: Odpowiadając na pytanie o trasie koncertowej odpowiedziałeś przy okazji na pytanie jakie zawsze zadajemy naszym rozmówcom. Mianowicie o jakieś śmieszne, dziwnie, nietypowe wydarzenia mające miejsce podczas kiedy gracie. Z tego co widzę, cały czas coś takiego się dzieje. Może opowiesz jeszcze o czymś co mogłoby rozśmieszyć bądź zaskoczyć naszych czytelników?

Przemas: Fajnych wspomnień nie brakuje, różnych wypadków też się trafiło, ale też nie wszystko nadaje się do opowiedzenia (śmiech). Zaliczyliśmy trochę atrakcji, typu połowa zespołu jedzie pociągiem nie do tego miasta, zgubienie kluczyków do samochodu po koncercie i znalezienie ich następnego dnia wiszących na smyczy, na krzaku w samym centrum miasta, pojechanie w trasę bez połowy zestawu perkusyjnego, jazda amfibią ze stanu wojennego po lesie po jednym z koncertów. Spaliliśmy też na popiół basowy wzmacniacz, a ostatnio kawałek busa, o czym już wspomniałem. Na pewno też z Bartonem będziemy pamiętać wypadek jaki mieliśmy w kiedyś w Olsztynie. W trakcie pierwszego utworu koncertu machnąłem gitarą w górę, a on podskoczył i w powietrzu zgiął się w pół. W efekcie trafił czołem, tuż obok skroni i oka, w sam czubek główki mojej gitary. Na tyle mocno, że skóra pękła prawie do kości. Zachlapał krwią pół sceny i nas, ale koncert zagraliśmy do końca i dał radę. Na szczęście obyło się bez szwów, ale mieliśmy lekarza na sali i jakoś do zapakował. To jest kurwa hardcore! I jak tu tego nie kochać (śmiech). Tak naprawdę wszystko sprowadza się do tego, że dobrze się czujemy i bawimy zarówno w swoim towarzystwie, jak i z wieloma zaprzyjaźnionymi zespołami.

KFH: W styczniu ukazała się płyta, teraz jesteście w trasie koncertowej i kusi mnie by spytać czy macie już jakiś plan an na kolejną płytę, jakieś pierwsze pomysły, które mogą być zaczynem na nowy materiał, czy może obecnie jest zdecydowanie za wcześnie by o takich kwestiach mówić?

Przemas: Pomysły przychodzą do głowy cały czas, to jest proces, którego nie da się wyłączać. W każdym razie ja tak mam. Zawsze coś mi chodzi po głowie. Ale też wszyscy w zespole dość szybko po tym, jak dostajemy w łapy gotową płytę, zaczynamy czuć potrzebę nowych dźwięków. Obecnie jesteśmy na etapie zbierania wstępnych pomysłów i riffów. Część nagrywam sam w domu, z automatem perkusyjnym i potem wysyłam kolegom, a część powstaje z improwizacji na próbach. Jeszcze za wcześnie by mówić o nowych numerach, ale gdy nazbiera się trochę takich wstępnych zarysów, zaczniemy je ogrywać i składać do kupy. Nigdzie nam się nie spieszy, mamy świeży „Ominous”, z którym chcemy jeszcze długo powalczyć.

KFH: Dzięki wielkie za rozmowę i poświęcony czas. Życzę wam samych udanych koncertów.

Przemas: To ja dziękuję i do zobaczenia w terenie!

 

KornFanHead