Nie jesteśmy grupą totalnie sfrustrowanych rzeczywistością, smutnych typów.

Lostbone to młoda rodzima grupa parająca się miksem hardcore'a i metalu. Niedawno oficjalnie zaistnieli na scenie za pomocą debiutanckiego krążka o tytule "Lostbone". Na moje pytania dotyczące wielu ciekawych spraw odpowiadał Przemek Łucyan alias Przemas - gitarowy zespołu. Miłej lektury!

Dominik: Witam. "Prosto, konkretnie i do przodu!" - co sądzicie o takich opisach Waszego debiutu? Czy "Lostbone" jest właśnie takim kopniakiem w twarz? Czy zadaniem tego materiału jest nokaut słuchacza? Bo jeśli tak, to muszę przyznać, że ciężko jest się po tym ciosie podnieść...

Przemas: Dzięki, hehe. Tak właśnie miało być! Chodziło o konkretny i zwarty strzał. Taki był główny zamysł, na bazie którego powstał ten zespół. Szybkie, ciężkie, nie za długie numery bez zbędnych kombinacji. I jeśli o mnie chodzi to te założenia się nie zmieniły. Co jednak nie znaczy, że będziemy ciągle grać na jedno kopyto.

Dominik: Jesteście zespołem młodym, i stąd pytanie: czy ta agresja znajdująca się w Waszej muzyce jest formą wyładowania frustracji na to co widać dookoła? Taką interpretację sugerować może chociażby numer "Fuck It All". Jak to wygląda z Waszej perspektywy?

Przemas: Muzyka jest agresywna nie tylko dlatego, że powstaje w wyniku wyładowywania frustracji. Jest taka przede wszystkim dlatego, że lubimy taką muzykę. Jednak w przypadku "Fuck It All" jest tak jak mówisz. To jest numer o tym, że granie i słuchanie muzyki to zajebisty sposób na wyładowanie negatywnych emocji lub nadmiaru energii. Umiejętność zdrowego wyrzucenia z siebie syfu, nie krzywdząc przy tym innych, jest bardzo pozytywna. Natomiast w żadnym wypadku nie jesteśmy grupą totalnie sfrustrowanych rzeczywistością, smutnych typów - nic z tych rzeczy hehehe.

Dominik: Trzeba przyznać, że macie dość ostre tempo pracy. W biografii można przeczytać, że skład grupy ustabilizował się dopiero w roku 2007, i już wtedy wydaliście demo "Time To Rise", a na debiut również nie kazaliście długo czekać. Skąd wynika takie szybkie działanie w obozie Lostbone?

Przemas: Podejrzewam, że z mojego ciśnienia i wielkiej potrzeby pchania tego zespołu do przodu. To nie jest mój pierwszy zespół i decydując się na stworzenie Lostbone byłem zdeterminowany, aby jak najszybciej zacząć normalnie funkcjonować, czyli grać koncerty i nagrywać. Gram już ponad dziesięć lat i nie bawi mnie siedzenie w nieskończoność w sali prób i pitolenie tych samych trzech riffów do czterech ścian. Natomiast od momentu powstania zespołu do pierwszego nagrania minął ponad rok, przez który oprócz tego, że zmieniał się skład, to przede wszystkim powstawały numery. Przez kilka miesięcy we dwóch z Krzyśkiem - byłym perkusistą - ogrywaliśmy materiał. Dzięki temu gdy dołączył Piotrek na wokalu, a potem Adi na basie muzyka była praktycznie gotowa, musieliśmy tylko dorobić ich partie. A płytę nagraliśmy w tak niedługim okresie czasu po pierwszym promo, ponieważ materiał był już gotowy, wymagał tylko ogrania i doszlifowania. Wszystko poukładało się całkiem naturalnie. Po drodze jeszcze tylko dołączył do nas Maciek.

Dominik: Słuchając debiutu cały czas byłem przekonany, że ta muzyka musi idealnie sprawdzać się na koncertach. Jak oceniacie przyjęcie Lostbone na koncertach z perspektywy sceny?

Przemas: Generalnie wydaje mi się, że odbiór na starcie mamy naprawdę pozytywny. Oczywiście zdarzyło się kilka drętwych koncertów, jednak w ogólnym rozliczeniu wychodzi na plus. Oby nie było gorzej, a może zapracujemy sobie na to, żeby było lepiej.

Dominik: Nie macie podpisanych papierów z żadnym labelem, a mimo to wydajecie debiutancki krążek co dowodzi, że jeśli się naprawdę chce to można. Ciężko "istnieje" się Wam w rodzimym podziemiu?

Przemas: Nigdy nie miałem podpisanych papierów, więc ten stan jest dla mnie normalny. Nie gram po to, aby podpisywać umowy, tylko dlatego, że mam z tego zajebistą przyjemność. Jesteśmy nowym zespołem, to nasz pierwszy duży materiał, dlatego po rozmowach z różnymi wydawcami i przeanalizowaniu sprawy doszliśmy do wniosku, że wydanie tego samemu jest dla nas najlepszym rozwiązaniem. Mamy dystrybucję przez Spook Records i na koncertach, więc nie ma powodu do narzekań. Największe trudności z jakimi musimy się mierzyć nie są związane z posiadaniem kontraktu, tylko z koniecznością godzenia ze sobą grania, pracy i studiowania, choć może przynajmniej od tego ostatniego będziemy się powoli uwalniać. Mamy płytkę, gramy koncerty, jest OK.

Dominik: Mimo, iż głównym fundamentem Waszego grania jest zdecydowanie hard core to jednak nie stronicie od wpływów stricte metalowych. Zgadzacie się z tym? Podejrzewam, że wśród inspirujących Was kapel znalazłoby się kilka metalowych bandów, mam rację?

Przemas: Nawet nie kilka a bardzo dużo. Muzyka Lostbone jest wypadkową elementów metalu i hardcore. Ludzie, którzy na co dzień siedzą w metalu mówią, że gramy hardcore, co z kolei jest profanacją dla fanów hc. Prawda jest gdzieś po środku. Na pewno nie gramy oldskulowego hc, ani klasycznego metalu. Nie wiem czy jest jakiś większy sens w analizowaniu stylu, choć jakby każdy naturalnie ma potrzebę nazwania jakoś tego z czym ma do czynienia. Jak już bym musiał się określić, to bym powiedział, że nasza muzyka łączy w sobie elementy thrash, hardcore, death. Ale odbiór muzyki jest czymś bardzo subiektywnym. Dlatego ja wolę się skupiać na graniu a nie na nazywaniu.

Dominik: Wierzycie, że grając taką a nie inną muzykę możecie odnieść większy sukces i czy w ogóle zależy Wam na tym?

Przemas: Zdefiniuj proszę większy sukces. Sukcesem byłoby niewątpliwie móc się utrzymać z grania muzyki, którą się lubi. Czy wierzę, że będę się mógł utrzymać z grania w Lostbone? Nie. Dla mnie sukcesem będzie jeśli będę mógł grać tak długo jak będzie sprawiało mi to przyjemność, nagrywać płyty, grać koncerty i ewentualnie nie musieć dokładać. No i oczywiście jeżeli będą słuchacze.

Dominik: Z jakim przyjęciem spotyka się "Lostbone", jesteście zadowoleni z tego materiału?

Przemas: Pierwsze recenzje i opinie są raczej pozytywne. Oczywiście są też wypowiedzi krytyczne, ale nikt nas do tej pory totalnie nie zjebał, więc chyba nie jest tak źle hehe. Wiadomo, że są rzeczy, które przy nagrywaniu można było zrobić lepiej, jednak jestem zadowolony. Wreszcie gram muzykę, którą zawsze chciałem grać. Jestem bardzo zajarany i nakręcony tym zespołem, a ten materiał jest właśnie taki, jaki miał być.

Dominik: Wiem, że to trochę za wcześnie na takie pytania, ale czy myślicie już nad nową produkcją?

Przemas: Myślimy. "Lostbone" został nagramy w sierpniu 2007 roku, premierę miał niedawno, jednak dla nas te numery wcale nie są nowe. Przez ten czas pojawiło się już sporo nowych pomysłów. Dodatkowym impulsem była zmiana perkusisty w grudniu ubiegłego roku. Gdy Janek uczył się starych utworów postanowiliśmy od razu zrobić z nim nowy numer, żeby od początku grał również coś co współtworzył. I w ten sposób zaczęliśmy pracę nad kolejnym materiałem. Powoli ogrywamy i składamy do kupy nowe pomysły, część z nich gramy już też na koncertach. Jednak druga płyta to kwestia dalszej przyszłości. Na razie promujemy debiut. Chcemy też aby nowe utwory powstawały naturalnie, a nie na siłę i na szybko. Być może przed nagraniem drugiej płyty wypuścimy też coś mniejszego, bo jest ciekawy pomysł na split ze znajomym zespołem. Ale nie zapeszajmy!

Dominik: A skoro już jesteśmy przy tematach "przyszłościowych": czy zdecydujecie się po raz kolejny na załatwianie wszystkiego na własną rękę czy też będziecie usilnie szukać jakiejś stajni?

Przemas: Nie chciałbym niczego robić "usilnie". Jeszcze jest za wcześnie, aby o tym myśleć. Zobaczymy jak nam się całościowo granie będzie rozwijać, jaki będzie odbiór tej płyty i wtedy się okaże jakie rozwiązanie będzie najlepsze.

Dominik: Na koniec proszę o słówko dla czytelników Metal.pl i do zobaczenia gdzieś pod sceną!

Przemas: Dzięki za zainteresowanie Lostbone! Zapraszamy na naszą stronę www.lostbone.hardzone.pl i, mam nadzieję - do zobaczenia w terenie.

Wywiad na wyłączność dla serwisu Metal.pl przeprowadził - Dominik [Nehamod]