LOSTBONE - słowiański pierwiastek

Grypa mnie dopadła, grzane piwo z jajkiem i goździkiem nie pomaga - więc nie pozostało mi nic innego jak zabić zarazki czymś konkretnym. Wypróbowałem w tym celu debiutancki materiał warszawskiej grupy LOSTBONE i powiem wam szczerze, pomogło, ale przy odpowiednim ustawieniu pokrętła z napisem VOLUME. Co tu dużo pisać, muza daje radę. A skoro muza zdała egzamin, grypa powoli daje za wygraną, szybko umówiłem się liderem grupy LOSTBONE na pogawędkę. Przed wami Przemas.....

Jak podoba ci się za oknem wiosna tej zimy? Uważasz, że dożyjemy tych czasów, kiedy pogodowe anomalie będą bardziej powszechne niż uczciwe rządy na Wiejskiej?

Przemas: Pogodowe anomalie już są bardziej powszechne niż uczciwe rządy na Wiejskiej.

Panuje powszechne przekonanie, że anomalie pogodowe mające miejsce na świecie, są domeną ostatnich lat, kiedy to Ziemi zagroził efekt cieplarniany. Po części ponoć wszystko to przez ludzką ingerencję w przyrodę. Czyli My sami zabijamy swój świat. I się zastanawiam, czy to niewiedza czy już czysty debilizm nami kieruje.

Przemas: Jedno i drugie. Albo debilizm wynikający z niewiedzy. Albo odwrotnie.

Czy to, co dzieje się za oknem, to co dzieje się z naszym światem, z naszym bytem tutaj interesuje ludzi, którzy na co dzień szarpią struny swoich gitar i ryczą niezrozumiałe teksty do mikrofonu?

Przemas: Jak najbardziej. Ja mam dla przykładu cmentarz pod oknem. Przynajmniej cisza i spokój.

Widzisz, jak ładnie i delikatnie przeszliśmy do tematu tekstów. Czyli, czy teksty są ważne w twórczości LOSTBONE czy raczej są rodzajowe i traktujecie je jako typowy zapychacz, tylko dlatego, ze dobry numer musi mieć wokal?

Przemas: Dla mnie są ważne, bo je piszę. Tak jak w przypadku muzyki, staram się, aby były jak najlepsze, pewnie raz z lepszym raz z gorszym skutkiem.

Kariera jak u Piotra Rubika wam nie grozi, na Eurowizję też nie wyjedziecie, nikt nie będzie pisał o was tyle co o Dodzie, więc na jaką cholerę wam ta cała zabawa w muzykowanie, granie? Spełnianie swoich ambicji, niskich pobudek socjologicznych bądź może chcecie zaszpanować koleżankom, które kiedyś wpadły wam w oko?

Przemas: Mam w domu Kostkę Rubika (- a to ci historia-dop.red.). Jestem egolem, robię to przede wszystkim dla siebie.

Założyliście swój profil na popularnej witrynie MySpace. Czy liczysz, ze pomoże wam to w promocji zespołu lub na zainteresowanie Zachodu twoją twórczością? Jak oceniasz sam stronę internetową (portal??) MySpace? Dla mnie to jakiś dziwny spęd i trend, który ciężko mi zrozumieć. Oświeć mnie, proszę...

Przemas: Dla mnie MySpace to obecnie najlepszy portal, gdzie można zaprezentować zespół i umieścić utwory, bo to jest najważniejsze. Wszystko jest jasne, przejrzyste - player, info o zespole, fotki, video, wyeksponowane info o koncertach. To bardzo dobre miejsce do promocji zespołu i mało mnie obchodzi, czy ktoś dorabia do tego ideologię czy nie. Ja zaczynałem słuchać muzyki i chodzić na koncerty, kiedy coś takiego jak MySpace, czy nawet to, że każdy będzie miał w domu Internet było czymś abstrakcyjnym. Owszem, to że tego wszystkiego nie było tworzyło zajebisty klimat. Żeby dowiedzieć się czegoś o zespole, czy zdobyć płytę, albo nawiązać kontakt trzeba się było trochę namęczyć, a nie wklikać nazwę w Google. Ale to się zmieniło i nic się na to nie poradzi. Jeśli ktoś bojkotuje Internet, bo uważa, że to zbyt komercyjne podejście, Ok, szanuję to, ale dla mnie to że funkcjonujemy w Internecie nie ma najmniejszego wpływu na muzykę, którą gramy. Natomiast możliwości kontaktu z ludźmi, z innymi zespołami itd. są extra. Nie ma w tym dla mnie nic dziwnego. Komputer stał się podstawowym narzędziem pracy, a to jest jednym z następstw tego faktu.

Nie mam nic przeciwko Internetowi, żeby było jasne, jednak sama forma MySpace kojarzy mi się z takim owczym spędem. Przerażające jest to, ze swoje profile zakładają tam nawet ci, którzy uważają Internet za coś niedobrego i psującego ducha undergroundu. Ręce same opadają.

Przemas: To znaczy, że tak nie uważają i ściemniają, albo też zmienili zdanie. Mnie to przeraził owczy pęd i cyrk po śmierci poprzedniego papieża, jaki mogliśmy obserwować w mediach i na ulicach. To był doskonały przykład do badania, jeśli chodzi o zachowanie mas. Internet jest dla młodego pokolenia czymś równie naturalnym co mleko matki, nie ma się więc co dziwić. Czy to psuje ducha Undergroundu? To na pewno zmienia wiele rzeczy, ale też dzięki temu mogę znaleźć zespoły, do których muzyki nigdy bym nie dotarł. Na MySpace są setki naprawdę ekstremalnie grających zespołów i czy przez to, że tam są, ich muzyka jest mniej ekstremalna i podziemna? Nie sądzę, ale to tylko moje zdanie. A czy Ty masz już swój profil MySpace? Hehehehe (- ano, całkiem niedawno ruszył hehehe - dop.red.)

Czy jest dla LOSTBONE miejsce na polskiej i zagranicznej scenie muzycznej, na której działa sporo takich kapel jak wasza? Czym się wyróżniacie od pozostałych zespołów grających podobnie do was?
Przemas: Skoro funkcjonujemy, gramy koncerty i robisz z nami wywiad, to chyba znaczy, że jakieś miejsce dla nas jest. Wokalista nam schudł to się mieścimy. A co nas wyróżnia? Ty mi powiedz (- w zasadzie, to nic-dop.red.).

Ja uważam, że muzyka LOSTBONE jest dobra do każdego rodzaju wódki. Nie twierdzę, że dobra na wesela, bo zaraz ktoś tak to odbierze. Tylko wydaje mi się, ze ta muzyka pasuje jako tło dla męskich spotkań przy kartach i rozmowach o dupie Maryni. Dlaczego? Bo wasza muzyka ma odpowiednią energię, czad i kopa a przy tym nie zmusza zbytnio do przemyśleń. Trudno jest się przy niej na przykład rozmarzyć;-) Ale pod wódeczkę pasuje mi:-)

Przemas: Dzięki hehehe. Można przy niej marzyć o wódce hehehe.

Najczęściej to, co gracie szufladkowane jest jako metalcore. Z jednej strony moda na świecie na metalcore na całe szczęście już mija. Z drugiej strony nadal ma dużą rzeszę, głównie w nastoletnich nieopierzonych chłopców, fanów kupujących płyty z taką a nie inną muzyką. Ja przyznam się, że wraz z popularnością tego gatunku na świat wyszło mnóstwo beznadziejnych bandów mających za przeproszeniem gówno do przekazania, jednak na fali atrakcyjności tego gatunku sprzedawali się jak przysłowiowe świeże pączki. Zatem czy taka etykieta bandu "metalcore" wam pasuje?

Przemas: Mnóstwo wątpliwej jakości bandów powstaje w każdym gatunku i każdej odmianie i założę się, że również w gatunkach, w których Ty gustujesz najbardziej. Czy ja wiem czy najczęściej? Słyszeliśmy już, że gramy thrash, hardcore, thrashcore, ale co ciekawe - również np. techniczny death metal hehehe. Szczerze Ci powiem, że zupełnie się nad takimi rzeczami nie zastanawiam. Problem pojawia się tylko wtedy, gdy na jakimś portalu, lub w info o zespole trzeba wypełnić rubryczkę "styl". Wtedy zazwyczaj wpisuję hardcore/thrash, ponieważ dla mnie nasza muzyka łączy w sobie elementy właśnie tych stylów. Nie analizuję, tego co jest w danym momencie na fali. Gram na gitarze jakieś dziesięć lat, grałem w innych zespołach i Lostbone jest dla mnie naturalną kontynuacją tego, co robiłem wcześniej. Muzyka Lostbone powstawała i powstaje w bardzo naturalny sposób. Jeśli miałbym Ci wymienić zespoły, które cenię, a które łączą w swojej muzyce metal i hardcore to wymieniłbym: Machine Head, Hatebreed, Flapjack, Born From Pain, Walls Of Jericho, Sepultura, ale także ostatnie płyty Slayer. Czy to jest metalcore - nie mam kurwa pojęcia, a z resztą co za różnica? Ważna jest muzyka, a nie etykietka. Ważne jest to, czy robi się to w zgodzie z samym sobą.

Po przesłuchaniu waszej debiutanckiej płyty, mam takie przekonanie, że bliżej wam do takiej amerykańskiej wersji thrash metalu niż do całego tego cyrku zwanego metalcore. Słyszę po prostu w waszej muzyce echa Slayera zmieszanego z Machine Head. Zwłaszcza umiłowanie do twórczości Robba Flynna mi się tutaj rzuca na uszy. Możesz to oczywiście zanegować. Tylko po co??

Przemas: Sam wymieniłem przed chwilą te zespoły, więc nie ma po co negować. Wiesz, to czego każdy z nas słucha od lat, a to również te zespoły, gdzieś w nas siedzi, więc też i w jakimś stopniu słychać to w Lostbone. Slayer to dla całego pokolenia definicja szybkiego thrash metalu, więc jeżeli w naszej muzyce pojawiają się szybkie thrashowe motywy to ciężko uniknąć porównań do Slayer. Natomiast staramy się aby w naszej muzie nie było zbyt dosłownych cytatów, choć czasem wpadnie człowiekowi do głowy riff, który jak się potem okazuje ktoś już nagrał i trzeba go zaniechać. Ale to chyba nie do uniknięcia jeśli porusza się w stylistyce, która została już dawno zdefiniowana.

Już wspomnieliśmy, że debiutancki album jest już dostępny, nazwa LOSTBONE staje się coraz bardziej znana i rozpoznawalna zarówno na scenie hardcore jak i metalowej. Czy w jakiś pozytywny bądź negatywny sposób odczuwacie ten zaistniały fakt na własnej skórze? Macie więcej propozycji koncertowych, matrymonialnych bądź łóżkowych od fanek i fanów??;-)

Przemas: Jest spoko. Nie narzekamy, odpukać, na brak propozycji koncertowych, z czego bardzo się cieszę, bo dla mnie koncerty to podstawa funkcjonowanie zespołu. Odbiór muzy jest całkiem pozytywny, tak więc oby tak dalej. To dopiero początek i jeszcze dużo pracy przed nami, ale wiadomo, że gra się przyjemniej, jeżeli ludzie interesują się tym co robisz.

Wyczytałem gdzieś opinię na temat waszej muzy, ze nudna, na jedno kopyto, wokal bez wyrazu a i płyta ma miks zjebany. Nie, żebym się czepiał, ale tak się zastanawiam jak podchodzicie do tego typu ocen waszej krwawizny i jak się bronicie przed takimi opiniami.

Przemas: Gdzie? Znajdę kundla i zatłukę! Heheh (-całkiem niedaleko, tuż za rogiem-dop.red.) Żartuję oczywiście! Nie wiem jak pozostali, ale ja, potrafię na tyle ocenić to co gramy, aby zdystansować się w odpowiednim stopniu zarówno od takich opinii, jak również od przesadnie pochwalnych. Oczywiście jestem ciekaw, co ludzie myślą o naszej muzie, przyjmuję to do wiadomości, ale to nie ma większego wpływu na to co robimy. Jeżeli kogoś nasza muza nudzi i mu się nie podoba, to niech jej nie słucha, na pewno znajdzie to, czego szuka u wielu innych zespół. Ocena muzyki to bardzo subiektywna sprawa, jeden Ci powie, że dany numer jest tragicznie beznadziejny, a drugi, że najlepszy na płycie. Trzeba robić to co samemu się czuje, że jest dobre i tyle.

Nie będzie w tym niczego tajemniczego, jeśli sam stwierdzę, że wokale są najsłabszym ogniwem tejże płyty. Oczywiście w moim mniemaniu. Poza tym brakuje mi tutaj również wirtuozerskich solówek i takich elementów, po których można byłoby zapamiętać dany numer już po pierwszym przesłuchaniu.

Przemas: Czyli oczekujesz od muzy czegoś innego niż ja w przypadku Lostbone. Głównym założeniem Lostbone było, że nie będzie solówek, a wokal będzie jednolity i spajający całość. Albo się coś takiego lubi, albo nie. Czy gdy odpalasz płytę, powiedzmy Napalm Death, to oczekujesz wirtuozerskich, rozbudowanych solówek i pokręconych wokaliz? Nie, jak chcesz czegoś takiego to odpalasz np. Dream Theatre. Nasza muza prawdopodobnie będzie ewoluować i kolejny materiał wniesie nieco nowych elementów, ale to nadal będzie się mieściło w określonych ramach stylistycznych. Co do zapadania w pamięć, ciężko mi coś powiedzieć, wydaje mi się że jest kilka charakterystycznych momentów, ale to też jest bardzo subiektywna sprawa.

Nie chciałbym przesadzić w komplementowaniu, ale w waszej muzyce czuć taki słowiański pierwiastek, który dodaje waszej muzyce pikanterii. Trudno mi to opisać słowami, to się po prostu czuje słuchając "Lostbone". Słowiańskich korzeni się nie wyprzecie, nawet grając tak amerykańską muzykę jaką serwujecie nam na debiutanckiej płycie.

Przemas: Wcale nie zamierzamy się ich wypierać i jeżeli jest tak jak mówisz i czuć w naszej muzyce "słowiański pierwiastek" to zajebiście!

LOSTBONE istnieje od niedawna, bo wasze początki to 2005 rok, ale mimo wszystko zrób teraz rachunek sumienia i wymień te złe rzeczy, który się przytrafiły zespołowi z waszej winy i te złe, które spotkały was przez pseudo przyjaciół.

Przemas: Nie chcę zapeszyć, ale jak do tej pory nie było jakichś naprawdę krzywych akcji. Owszem, zdarzały się różne wpadki, bo tego nie da się uniknąć. Grunt, żeby wyciągać wnioski i nie powtarzać błędów.

Spotkaliście się już może z taką typową, jak to nazwała w TVN-ie Pazura Weronika, polską żółcią? Ktoś z muzycznego światka już wam zaszkodził, oszukał, obrobił dupę?

Przemas: Wiesz co, nawet jeśli by coś takiego miało miejsce to ja nie zamierzam brać w tym udziału i na coś takiego publicznie odpowiadać. Jeżeli komuś jest źle, bo innym idzie lepiej niż jemu i zamiast starać się być samemu lepszym, to robi innym koło dupy to ja nie mam przyjemności z nim obcować. Dla mnie to nie jest problem, to tacy ludzie mają problemy we własnych głowach i w ten sposób próbują leczyć własne kompleksy. Przykre i żałosne. Natomiast nie, raczej nie spotkaliśmy się do tej pory z takimi akcjami pod naszym adresem. Być może również dlatego, że sami skupiamy się na tym co robimy, czyli na własnym graniu, zamiast na wygadywaniu pierdół o innych.

Po proszę teraz o konkretną odpowiedź. Jaka sprzedaż w sztukach waszej debiutanckiej płyty zadowoli wasze próżne EGO? Ile sprzedanych kopii waszej płyty da wam poczucie spełnienia, satysfakcji i muzycznego sensu bycia?

Przemas: Milion styka hehehe.

A propo sprzedaży, kupna i płyt...... Sami kupujecie płyty oryginalne czy raczej zaopatrujecie się w muzę w necie?

Przemas: Dla tych co nie wiedzą - w necie też można kupować na legalu (-niesamowite, na prawdę??-dop.red.). Ja wychowałem się w czasach, kiedy nawet o kasetę ulubionego zespołu bywało trudno, a co dopiero o Internet. Szczerze nie lubię mp3. Owszem, korzystam z Internetu, bo mogę ocenić czy dany zespół, czy płyta są warte kupienia, kiedyś musiałem wydać na to kupę kasy, a potem po pięciu przesłuchaniach płyta szła w odstawkę. W miarę możliwości finansowych staram się kupować płyty zespołów i artystów, których cenię. Wtedy mam namacalny kontakt z artystą, oprócz dużo lepszej jakości dźwięku, mam okładkę, grafikę, to tworzy pewną całość i ma klimat. A kupa plików i katalogów nie ma klimatu... Pomijając już fakt, że ceny płyt cenami płyt, ale piractwo to nic innego jak robienie w pupę ludzi, których muzykę się lubi i ceni.

Starczy gadania o muzyce. Jedziemy na lajtowe tematy.... Jaki przewidujesz scenariusz meczy naszej reprezentacji piłki kopanej na Euro2008? Myślisz, ze jesteśmy w stanie wyjść z grupy i pokazać dobry, ofensywny futbol?

Przemas: O piłce to ja wiem tylko tyle, że zazwyczaj jest okrągła.(-a bramki są dwie - dop.red.)

Skoro nie futbol, to może.... Jakie kobiety są w twoim mniemaniu najbardziej kobiece? Czym jest dla Ciebie kobiecość? Wolisz oglądać, dotykać kobiety w stringach czy też bardziej sexi według Ciebie są kobiety w damskich bokserkach?

Przemas: Najbardziej kobiece są kobiety kobiece.

I tym miłym akcentem skończymy wywiad, bo widzę, że niezły z Ciebie seksoholik. a ja boję się zarazić;-) Dlatego pozwolę się szybko pożegnać z czytelnikami PSYCHO i uciekajcie do domu..

Wywiad na wyłączność serwisu PSYCHO MAGAZINE przeprowadził Belanger.